15 sierpnia to dzień, w którym co roku w mojej miejscowości odbywa się festyn. Nie wyróżnia się on niczym szczególnym od innych tego typu eventów. Karuzele, stragany, wata cukrowa - nic nadzwyczajnego. Mimo to każdy na ten dzień czeka, bo wreszcie w mojej mieścinie COŚ się dzieje. Jest okazja by spotkać się ze znajomymi w większym gronie, wypić coś, zrobić imprezę. W tym roku niestety wyszła KLAPA :/
Jakiś inteligentny osobnik wykupił teren, na którym zawsze wydarzenie miało miejsce. Skutek - na chodniku stało kilka straganów, a na małym placyku postawili dmuchaną zjeżdżalnię dla dzieci. Ludzie byli zniesmaczeni i wszyscy pozostali w domach. NUUUDY!
W ramach rekompensaty, pałacyk oddalony od nas ok 5 km postanowił zorganizować mały piknik, któremu towarzyszył występ jakiejś mało znanej kapeli, karkówka z grilla i piwo. Niestety nawet to nie wypaliło. Pojechaliśmy sprawdzić tamtejszą atmosferę. Gdy dotarliśmy na miejsce stanęliśmy na środku dużego, pięknego ogrodu i otoczeni zapachem grillowanego mięsa i garstką ludzi, która tam również przybyła staliśmy tak jeszcze jakieś bite 10 minut. Po czym wszyscy popatrzyliśmy się na siebie i zgodnie stwierdziliśmy, że nic tu po nas. Jedyne co pozostało z tamtego wieczoru to kilka zdjęć, które zdążyłam zrobić. Słit focia z moją siostrą (cioteczną oczywiście, rodzonej nie posiadam :P) i to co mieliśmy po naszej lewicy i prawicy ;)
A tak na osłodzenie życia kilka "pysznych" zdjęć :)
Ania.
omnomnomnom :) podoba mi się Twój blog, dlatego proponuję wzajemne obserwowanie :) Co Ty na to? Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńBardzo fajny blog :) Zapraszam do mnie:
OdpowiedzUsuńhttp://zetnes.blogspot.com